czwartek, 28 maja 2009

imperium inków


Starożytne imperium Inków
zdjęcia z Peru można zakupić tutaj

autorem artykułu jest Ewelina Kitlińska

Dawna, wielka stolica Inków to dziś istny tygiel kulturalny i cywilizacyjny. Na gruzach inkaskich fundamentów Cuzco wznoszą się chrześcijańskie świątynie i świeckie hiszpańskie budowle. Mimo że od krwawych czasów konkwistadorów minęły wieki, to przybysz nie ma wątpliwości, że korzenie mieszkańców są zgoła indiańskie.
Mamy szczęście, że dotarłszy do Cuzco, będziemy nocować w małym hoteliku na San Blas – dzielnicy artystów, pełnej galerii, warsztatów i pracowni. Mimo że od centrum dzieli nas dystans półgodzinnego spaceru ze wzgórza, to już tutaj można poczuć niezwykłą atmosferę miejsca, gdzie współczesność miesza się z dawnymi dziejami Inków. Z okien skromnego hoteliku rozciąga się widok na czerwone dachówki zwieńczające domy. To widok, którym nasycimy się także później, w czasie wędrówki za miasto do fortecy Sacsayhuaman. Tymczasem po przybyciu, pierwsze kroki skierowaliśmy do miejsca, dokoła którego koncentruje się życie, i miejscowych, i przybyszy w każdym peruwiańskim mieście – Plaza de Armas.
Inkaski super – kamień
Schodząc w dół brukowaną ulicą Cuesta San Blas, zaglądamy ciekawsko do galerii, w wąskie poprzeczne uliczki i twarze mijanych ludzi, na których gości życzliwość i uśmiech. Jesteśmy w pół drogi do centralnego punktu miasta, gdy nagle Wojtek zatrzymuje się i mówi z entuzjazmem do całej reszty:

- Zobaczcie! To ten słynny dwunastokątny kamień, świadczący o ich wysokiej wiedzy na temat budownictwa.
Patrzymy bez zachwytu na kamień i Wojtek wyraźnie irytuje się:
- Jak wam się to może nie podobać, przecież oni nie używali zaprawy murarskiej ciosali kamienie tak, żeby dokładnie do siebie pasowały. Konkwistadorzy na fundamentach inkaskich budowali swoje budynki, a gdy przychodziło trzęsienie ziemi, to ich mury się rozwalały, a te trwały nietknięte!
Żeby pokazać Wojtkowi, jak bardzo doceniliśmy technikę budownictwa pradawnych Inków, w następnych dniach przechodząc obok kamienia wbudowanego w mur mauretańskiego budynku, gdzie dziś mieści się muzeum sztuki religijnej, z zapałem wykrzykujemy słowa uznania, poprzedzone zazwyczaj czyimś przypomnieniem:
- Uwaga, uwaga, to już za chwilę! Teraz!
Ostentacyjnie robimy też fotki, które potem wykasowujemy z pamięci aparatów. Wojtek śmiał się z tego razem z nami, ale chyba był zadowolony, że jego słowa nie przeszły nam mimo uszu.
Świnka na wieczerzę
Plaza de Armas jest jednym z ładniejszych w Peru za sprawą kolonialnych budowli. Katedra, kościół Jesus Maria czy La Compania de Jesus to budynki wzniesione po podboju Peru przez konkwistadorów w XVI wieku. Ich wnętrza kryją prawdziwe bogactwa. Ołtarze kryte złotem lub w całości wykonane ze srebra przyciągają uwagę nie mniej niż typowe dla regionu akcenty, jak postać ukrzyżowanego Pana Jezusa od Trzęsień Ziemi, czy obraz przedstawiający Ostatnią wieczerzę, na której spożywa się ostrą papryczkę, ser andyjski i pieczoną świnkę morską.
Na samym placu krząta się mnóstwo ludzi: turystów i handlarzy drobnymi pamiątkami. Mało natomiast widzi się mieszkańców Cuzco, którzy przychodzą tu odpocząć, spotkać się z przyjaciółmi i pogawędzić tak, jak dzieje się to w innych miastach. Zapewne zmęczeni gwarnym miejscem wybierają bardziej spokojne miejsca.
Plaza de Armas jako wizytówka miasta musi być zadbane. Dokoła ozdobnej fontanny krzątają się konserwatorzy i prowadzą prace, by w nocy, gdy ciepłe światło lamp wydobywa z każdej fasady budynku i z każdej rzeźby wszystkie atuty, fontanna mogła być zwieńczeniem architektonicznej perełki.
Test wytrzymałości
Następnego dnia rano wyruszamy na wschodnie wzgórza za miastem, by dotrzeć do fortecy Sacsayhuaman. Wymawiając to słowo łamiemy sobie języki. W pewnym momencie dochodzę do wniosku, że brzmi to bardzo podobnie do słów: „sexy woman” i od tamtej pory taką nazwą się posługuję, co mi doskonale pozwala pamiętać tę oryginalną.
Wyruszamy pieszo i to jest doskonały test na wytrzymałość, bo idziemy wciąż pod górę. Osoby, które jeszcze rano krzyczały, że do bram Machu Picchu nie będą potrzebowały wjeżdżać busem, bo przejdą się kilka kilometrów pod górę piechotą, zostają w tyle. Przy kolejnym postoju podczas wchodzenia ku fortyfikacjom coraz więcej osób zmienia zdanie, że jednak wolą busa. Z niejaką satysfakcją to obserwuję, bo po pierwsze początkowo jako jedyna z całej dwunastki powiedziałam, że nie widzę sensu w podchodzeniu do bramy, wolę energię spożytkować na chodzenie wewnątrz kompleksu. A po drugie nie zostawałam w tyle, jak niektórzy przeceniający wcześniej swoje możliwości.
Viva el Peru
Wreszcie u szczytu rozciąga się widok na imponująco wielkie mury obronne wykonane z gigantycznych głazów. Tutaj dopiero widać, że każdy jest wyciosany idealnie na miarę i często ma więcej kątów niż ten słynny kamień z Cuesta San Blas. Szacuje się, że część z nich waży nawet kilkanaście ton. Ułożone w złowrogi zygzak miały przypominać zęby pumy lub boga piorunów. Przy budowie mogły pracować dziesiątki tysięcy ludzi, a dzieło ukończono po kilkudziesięciu latach.
Fort zbudowany w pobliżu rzeki, której wody były rozprowadzane wewnątrz budowli z niewidocznych dla wroga ujęć, mógł pomieścić nawet 5 tysięcy żołnierzy. Był schronieniem nie tylko w czasie walki przeciw konkwistadorom, ale też siedzibą władców Inków przed przybyciem białych ludzi na kontynent. Tutaj odbywały się parady wojskowe, huczne święta, rytualne składanie ofiar bogom.
Dzisiaj to miejsce ciche i spokojne, jedynie na święta ożywa kultywowaniem pradawnych tradycji. Przechadzając się między granitowymi ścianami myślę, jak mogłoby wyglądać to miejsce, gdyby Hiszpanie nie sięgnęli po bogactwa Inków pazerną ręką, nie łupili bogactw, nie przetapiali na sztaby złotych ozdób, nie wyrżnęli Indian.
Z wzgórza rozciąga się piękna panorama miasta z ceglastą czerwienią dachówek w dolinie i zielonymi wzgórzami dokoła, z których najbardziej wzrok przyciąga to przeciwległe, z wyrytym w ziemi napisem „Viva el Peru”. Kto zobaczył świetność Cuzco i doskonałość Sacsayhuaman, może dołączyć się do tych życzeń.
Źródło: kafeteria.pl, czerwiec 2008

--
Ewelina Kitlińska, Podróżniczka

galerie zdjęć do tekstu na:

www.kitlinska.pl
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 26 maja 2009

Lima


Lima

Pierwsze kroki w stolicy Peru

autorem artykułu jest Ewelina Kitlińska
Miasto konkwistadorów położone nad Pacyfikiem wita przybywających do Peru zapachem ryb, smogiem, dźwiękiem klaksonów, chaosem na ulicach i wielością barw. Lima przygotowuje turystów na wszystko, czego mogą się spodziewać w kraju Inków.
Europejczyk po przylocie do Limy może być nieco oszołomiony natłokiem wrażeń. Zwłaszcza jeśli to jego pierwsza podróż poza Europę. Już gdy wyjdziemy poza budynek lotniska, zaczyna się świat inny od uporządkowanego i statecznego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Ulice na pierwszy rzut oka przypominają rzekę najróżniejszych pod względem wieku, wielkości i kształtu pojazdów, gdzie panuje prawo silniejszego. Samochody, które w Polsce nie miałyby prawa wytoczyć się na drogę, tutaj w najlepsze funkcjonują, kopcąc niemiłosiernie spalinami, trąbiąc i strasząc poobijaną lub rdzewiejącą karoserią. Na trzypasmowej drodze mieści się obok siebie około pięciu aut, bo w państwie, gdzie pośpiech nie jest często spotykany, zawsze spieszy się kierowcom.
Wieczorny spacer
Pokonujemy drogę do hotelu, wyglądając z ciekawością przez okno busa i jednocześnie nie mogąc się nadziwić, że uniknęliśmy stłuczki. Jesteśmy w grupie dwunastu osób, więc chwilę to trwa, zanim wszyscy trafią do swoich pokoi, żeby się odświeżyć po kilkunastogodzinnym locie z Warszawy. Zatrzymaliśmy się w przytulnym hotelu w samym centrum kolonialnej Limy, skąd spacerem do głównego placu miasta - Plaza Mayor (dawniej Plaza de Armas) - idzie się może dziesięć minut.
Kiedy wychodzimy wieczorem do miasta, na ulicach wciąż jest tłoczno i gwarno, nie mniej niż za dnia. Powietrze jest ciężkie, nie tylko od spalin samochodów, ale również od wilgoci. Plaza Mayor, otoczona kolonialnymi budynkami wzniesionymi przez konkwistadorów z centralnie położoną fontanną, robi wrażenie. Oświetlone bryły monumentalnych, bogato zdobionych budynków są miękko otulone palmami. To popularne miejsce spotkań mieszkańców. Bardzo często widzi się przytulające się na ławkach pary młodych ludzi. W Peru publiczne okazywanie czułości jest czymś zupełnie normalnym.
Nie zatrzymujemy się na długo w tym miejscu, bo nazajutrz mamy w planach staranniejsze zwiedzanie miasta. Przechadzka ma nam jedynie przybliżyć topografię. Z placu skręcamy na główny deptak, Jiron de la Union, tętniący życiem, pełen przechodniów, ulicznych handlarzy, sklepów i fast foodów zachęcających do wejścia migotliwymi neonami oraz okrzykami naganiaczy. Grupa białych turystów nawet w stolicy miasta przyciąga uwagę miejscowych. Od pierwszych kroków w Peru trzeba się przyzwyczajać do ciekawskich spojrzeń i do zaczepiania przez handlarzy obnośnym towarem.
Okratowane telefony
Następnego dnia wybieramy się na śniadanie w pobliżu Chińskiej Dzielnicy. Typowy peruwiański bar z kanapkami stanowiącymi lokalny odpowiednik hamburgerów - empanadami i plackami z ziemniaków jest naszym pierwszym zetknięciem z rodzimą kuchnią Peruwiańczyków. Dla nas taki bar stanowi dużą atrakcję i jest pewną egzotyką, która jednak po kilku podobnych posiłkach powszednieje. Wszystko jest bardzo smaczne i na dodatek tanie.
Po przejściu się ulicami Chińskiej Dzielnicy krążymy po ruchliwych zaułkach Limy. Nowe budynki wznoszą się wśród niszczejących, pamiętających kolonialną świetność kamienic. Wiele z nich zmieniło się w rudery. Ale tutaj nikt zdaje się tego nie zauważać. Tłumy ludzi spieszą do pracy, dostawcy towaru niosą produkty na własnym grzbiecie albo ciągną wypakowane po brzegi wózki, często poruszając się drogą pod prąd jadących samochodów. Na ulicach pełno aut, oczywiście trąbiących. A pośród nich wyróżniają się żółte tico, najpopularniejsze w Peru taksówki.
W tym mieście jest mnóstwo życia i energii. Trzeba się przyzwyczaić i zaakceptować tę hałaśliwą inność i chaos. Życzliwie nastawieni do cudzoziemców Peruwiańczycy ułatwiają aklimatyzację. Co chwila ktoś z nas wyławia wzrokiem jakąś ciekawostkę. Kobietę, która specjalną prasą wyciska sok z trzciny cukrowej. Ubranych w odblaskowe kamizelki ludzi, którzy na ulicy wymieniają walutę. Dokonywanie u nich wymiany jest bezpieczne, bo mają oni odpowiednie zezwolenia na pracę. Mnie zaskoczyły okratowane aparaty telefoniczne na monety. Zamknięte na kłódki w żelaznych klatkach są własnością sklepów i restauracji. Na dzień są wywieszane na zewnątrz pomieszczeń, a przy zamknięciu lokalu zdejmuje się je ze ścian i chowa na noc.
Zmiana warty
Zbliża się południe, więc zmierzamy w stronę Plaza Mayor, gdzie o dwunastej przed Pałacem Prezydenckim rozpoczyna się uroczysta zmiana warty. W słońcu cały plac nabiera świetności. Dominuje na nim okazały gmach katedry zbudowany na polecenie konkwistadora Francisca Pizarra wkrótce po założeniu Limy w 1535 roku. Wielokrotnie niszczony trzęsieniami ziemi, z których najpoważniejsze w 1746 r. prawie doszczętnie zrujnowało świątynię, był równie często odnawiany. Do katedry przylega Pałac Arcybiskupi z drewnianymi, bogato zdobionymi balkonami. Po jego przeciwnej stronie stoi żółty budynek ratusza. Jest to najnowsza budowla na placu, wzniesiono go w latach 40.
Około dwunastej przed Pałacem Prezydenckim tłoczy się grupa turystów i miejscowych. Na czas zmiany warty droga przed pałacem zostaje zamknięta. Po obu stronach pałacu zatrzymują się opancerzone wozy, a wzdłuż ulicy stoją co kilka metrów policjanci. W czasie całej uroczystości skupieni na swojej pracy, bacznie obserwują gapiów. W Peru widzi się bardzo dużo policjantów. Można czuć się bezpiecznie. Punktualnie o dwunastej z Pałacu Prezydenckiego wychodzą żołnierze regimentu Hussares de Janin. Wszyscy ubrani w paradne czerwono-niebieskie mundury maszerują defiladowym krokiem i grają na instrumentach. Parada trwa niemal pół godziny, a w jej czasie można wysłuchać kilku marszów wojskowych i hymnu Peru, podziwiając jednocześnie fasadę pałacu. To w nim zamordowano Pizarra 6 lat po jego osiedleniu się w Limie. Był to pierwszy zamach stanu w całej Ameryce Łacińskiej.
Z Plaza Mayor udajemy się w stronę dzielnicy robotniczej. Dochodzimy do mostu, pod którym płynie rzeka Rimac. Już przed wejściem na most widać ożywienie policjanta, który po krótkiej wymianie zdań postanawia nam towarzyszyć. Byliśmy uprzedzani, że to niezbyt przyjazne dla turystów miejsce. Przechodzimy z nim na drugą stronę mostu, i tam przejmuje nas inny policjant, by jego kolega mógł wrócić na posterunek. Idziemy zaledwie parę metrów, by spotkać się z bardzo dużym poruszeniem wśród Peruwiańczyków. Zatrzymują nas na ulicy i pokazują, żebyśmy wracali, łapią nas za ubrania i sugestywnie zatrzymują. Jeden z mężczyzn, na którego spojrzałam, pokazał ruchem dłoni podcinanie gardła, po czym wskazał słuszny kierunek, jaki powinniśmy obrać. Zawracamy więc, bo i mieszkańcy, i policja są zaniepokojeni, że chcemy się zapuścić w zakazany rejon. Potem dowiadujemy się, że turysta przechadzający się po dzielnicy Rimac jest narażony nie tylko na kradzież cennych przedmiotów. Na turystów napadają kilkunastoosobowe bandy i wówczas można pożegnać się nie tylko z wartościowymi przedmiotami, ale i z życiem.
Peruwiańczycy nie chcą, by turystom działo się coś złego w ich kraju. Rozumieją, że dzięki nim, a raczej pieniądzom, które tu wydają, może się im żyć lepiej. My też nie chcemy ryzykować. Jesteśmy w Peru niecałą dobę, a przed nami jeszcze sporo dni pobytu i mnóstwo planów do zrealizowania.
Źródło: kafeteria.pl,lipiec 2007

--
Ewelina Kitlińska, Podróżniczka

galerie zdjęć do tekstu na:

www.kitlinska.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 21 maja 2009

Jordania



© Ivan Zhelev - Fotolia.com

Na wschód od edenu

autorem artykułu jest Ewelina Kitlińska
Kamienne miasta, pustynie, śpiew muezinów - Jordania kusi swą egzotyką.
Niewielki kraj Bliskiego Wschodu urzeka arabskim klimatem, atrakcjami przyrodniczymi i turystycznymi. Królestwo Jordanii, którego trzy czwarte powierzchni zajmują pustynie, jest państwem nowoczesnym, zaskakującym rozwiniętą infrastrukturą i europejskimi standardemi, a zarazem pielęgnującym tradycję i dziedzictwo kulturalne.
Jeśli wybieramy się do Jordanii, przygotujmy się na różnorodność i odmienność. To kraj arabski i obowiązują tu inne zasady i obyczaje. Reguły zachowań wyznacza religia muzułmańska. Szybko powinniśmy oswoić się z widokiem mężczyzn całujących się na powitanie i chodzących ze sobą za rękę, lecz nieszybko przestanie nas budzić śpiew muezina wzywającego do pierwszej modlitwy przed piątą rano.
Napastliwi zalotnicy
Niepodległa od 1946 roku Jordania jest państwem rządzonym przez królów z rodu Haszymidów. Od 1999 roku na tronie zasiada Abdullah II bin Al-Hussein, który przejął państwo bogate i stabilne politycznie. Ma świadomość tego, jak wykorzystać potencjał swojego królestwa. Na początku lat 90. w Jordanii rozpoczął się wielki rozkwit turystyki. Wyżynna Jordania posiada dostęp do Morza Czerwonego, górskie szczyty, depresję Morza Martwego 339 metrów p.p.m. Każdy znajdzie tu coś ciekawego dla siebie: biblijne miasta, bizantyjskie mozaiki, fortece krzyżowców, pustynne pałace i karawanseraje (zajazdy dla karawan).
Turyści coraz chętniej odwiedzają ten region, mimo iż konflikty pomiędzy państwami Bliskiego Wschodu potrafią zniechęcać do podróży. Niesłusznie. Jordania od lat nie wdawała się w konflikty z sąsiadami i należy do najbardziej przyjaznych krajów Bliskiego Wschodu. To także bezpieczne miejsce dla kobiet. Mężczyźni pod groźbą kary pozbawienia wolności nie mają prawa dotknąć obcej kobiety. Dlatego widząc białe, "wyzwolone" turystki, pozwalają sobie na odważniejsze wobec nich zachowania. Kiedy jednak są zbyt napastliwi, wystarczy nakrzyczeć czy uderzyć po rękach i zagrozić, że wezwie się policję, a wówczas natrętni zalotnicy natychmiast się wycofują.
Klimaty stolicy
W Ammanie, stolicy kraju, odnosi się wrażenie, że to położone na kilkunastu wzgórzach miasto nie ma końca, nie mówiąc o ściśle wydzielonym centrum. Budynki są podobne do siebie - szare, betonowe kloce sprawiają, że miasto wydaje się zakurzone, brudne. Na tym tle wyróżniają się park i meczet królewski oraz otoczona barwną roślinnością i ekskluzywnymi sklepami bogata dzielnica willowa.

Jednak typowo arabskich klimatów należy szukać w starej dzielnicy, gdzie oprócz zabytkowych budowli można zobaczyć wrzawę, tętniące życiem uliczki, małe sklepiki. Znane metody targowania się Arabów obowiązują i tutaj. Pytanie o cenę zawsze jest traktowane jako wstęp do negocjacji, co powoduje, że na zakupy trzeba poświęcić dużo czasu.
Góra Mojżesza i drzewo papieża
Najbardziej polecanym kierunkiem podróży po wyjeździe z Ammanu jest południe. Nad samo Morze Czerwone wiedzie Droga Królewska. Przechodzi przez najciekawsze miejsca. Jednym z nich jest miasto Madaba, gdzie w greckiej cerkwi Świętego Jerzego można podziwiać mozaiŹkę przedstawiającą mapę Palestyny i dolnego Egiptu. Niedaleko miasta wznosi się góra Nebo, skąd Mojżesz ujrzał ziemię obiecaną. W pogodny dzień ze szczytów widać Morze Martwe, a nawet wieże kościołów Jerozolimy. Tutaj papież Jan Paweł II zasadził drzewko oliwne, dziś ogrodzone, aby uchronić je przed chętnymi do zerwania choćby jednego listka na pamiątkę pobytu.
Na odcinku wielu kilometrów Droga Królewska ciągnie się przez olbrzymi, głęboki na kilometr, urzekający krajobrazem kanion Wadi al-Mudżib. Nie sposób zapomnieć szlaku wijącego się serpentynami w dół kanionu i wspinaczki w górę po jego drugiej stronie.
Kamienne miasto
Miejsce, z którego Jordania słynie na cały świat, to kamienne miasto Petra. Wykute w III wieku p.n.e. w różowym piaskowcu przez Nabatejczyków ukryte jest pośród gór. W prowadzącym do niego wąwozie, pośród wysokich na 200 metrów ścian, kręcono sceny do filmu "Indiana Jones - ostatnia krucjata". Na jego końcu zza skał wyłania się jedna z najokazalszych budowli zwana Skarbcem. W rzeczywistości jest to grobowiec, który zawdzięcza swoją nazwę opowieściom o ukrytych klejnotach.
Miasto ciągnie się na przestrzeni kilku kilometrów w dolinie gór. Przez wiele lat Petrę zamieszkiwali wypędzeni przez króla Beduini, którzy obecnie roszczą sobie prawa do obsługi turystycznej - sprzedają napoje na górskich szlakach i sznury agatów. Strudzonych drogą namawiają na transport na mułach lub wielbłądach, wołając "donkey taxi", "camel taxi". W sezonie odwiedza to miejsce kilkuset turystów dziennie.
Beduini na pustyni
Miejscem, które koniecznie trzeba zobaczyć, jest też unikalna pustynia Wadi Rum zajmująca obszar 720 kilometrów kwadratowych. W okolice, gdzie kręcono słynnego "Lawrence'a z Arabii", można dotrzeć na grzbiecie wielbłąda, samochodem lub pieszo. Na czerwonych skałach pustyni w wielu miejscach pozostały rysunki wykonane wiele wieków temu. Można natrafić również na ruiny świątyń czy beduińskie rzeźby w skałach. Nad pustynią góruje kilka olbrzymich wzgórz, a na jej południu są niepowtarzalne mosty skalne. Beduini oferują nocleg pod rozgwieżdżonym niebem i należy rozważyć, czy nie skorzystać z tej propozycji. A jeśli czas na to nie pozwala, to chociaż poczekać na zachód słońca i ostatnie promienie oświetlające wyjątkowe formacje.
Warto wybrać się w podróż do Jordanii, by obejrzeć ten kraj. Chyba że zdarzy się coś nieoczekiwanego, co Allah inaczej zaplanował. "Inszallah" - mawiają wówczas Arabowie i wzruszają ramionami. Bo z wolą Allaha się nie dyskutuje.

Oficjalna nazwa: Haszymidzkie Królestwo Jordanii
Terytorium: 89 206 km kw.
Ludność: 5,46 mln
Język urzędowy: arabski
Waluta: dinar jordański (JD) = 100 piastrów = 1,43 dolara

Dla obywateli Polski niezbędne są wizy wjazdowe. Można je nabyć na lotnisku w Ammanie, kosztują 24 JD. Dodatkowo przy wyjeździe wnosi się opłatę wyjazdową w wysokości od 4 do 10 JD w zależności od wybranej drogi opuszczenia kraju (lądem, morzem, powietrzem).
Dniem wolnym od pracy jest piątek.
ŹRÓDŁO: Gazeta Studencka, kwiecień 2007 (nr 106)

--
Ewelina Kitlińska, Podróżniczka

galerie zdjęć do tekstu na:

www.kitlinska.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 18 maja 2009

Wenecja

Wenecja miasto marzeń

autorem artykułu jest J Lasa
Wenecja miasto na wodzie, już to powoduje, że jest miejscem niezwykłym. Nie można do niego wjechać samochodem trzeba przeprawić się łodzią lub tramwajem wodnym. Płynąc do Wenecji po drodze widzimy panoramę budowli położonych nad wodą, mnóstwo barek, statków, i łodzi przewożących turystów. Zbliżamy się powoli do przystani blisko centrum. Wysiadamy i nasze stopy po raz pierwszy dotykają tej krainy marzeń, zakochanych i nieprzeniknionych tajemnic, ukrytych za kolorowymi maskami. Niebo jak zwykle o intensywnym błękicie temperatura około 15 stopni, od razu moim oczom rzuca się stojąca para na czymś w rodzaju podestu ubrani w barokowe stroje oczy zasłonięte wąskimi maskami, zdają się być pierwszymi przebierańcami, którzy witają ukłonami, gestami, turystów wysiadających z wodnych pojazdów. Chyba trafiłem na czas karnawału, bo co chwilę widzę kolejne kolorowe stroje, wspaniałe maski, i te powolne półkoliste gesty rąk. Idąc dalej patrzę na architekturę, najpierw ciąg kilkupiętrowych kamienic w kolorach pomarańczowych z zielonymi gzymsami. Ta zieleń połączona z pomarańczem często się powtarza na innych budowlach i stanowi częsty motyw kolorystyczny Wenecji. Idę w stronę placu św. Marka, po drodze przechodzę przez liczne mostki, z których co chwile wyłania się wspaniały widok kanałów, po których płyną gondolierzy w kolorowych gondolach, a w wodzie odbija się niezwykła architektura kamieniczek. Najpierw widzę pałac Dożów z ścianami pokrytymi wzorami geometrycznymi, z arkadami i kolumnadą zakończoną ostrymi łukami, charakterystycznymi dla gotyku. Naprzeciwko klasycystyczny długi i biały budynek Pigoni. Robię mnóstwo zdjęć, właściwie to nie mam czasu słuchać przewodnika, mam poczucie, że muszę jak najwięcej utrwalić z tego klimatu Wenecji. Sercem placu św. Marka jest niewątpliwie bazylika poświęcona temu ewangeliście a wszechobecne lwy są też jego symbolami. Bazylika po prostu rzuca na kolana swą fasadą ozdobioną kolorowymi mozaikami, kopułami, to trzeba zobaczyć na własne oczy. Na placu jeszcze znajduje się ceglana wieża dzwonnicy widoczna z łodzi płynących w stronę Wenecji, oraz bardzo długi, długi i jeszcze raz długi budynek Procuratie Vecchie z ciągiem renesansowych arkad coś w stylu sukiennic, ale znacznie dłuższe. Mam jakąś godzinę czasu otrzymana w prezencie od przewodnika, więc spróbuje się zanurzyć z aparatem w ten wenecki labirynt uliczek, przedzielonych kanałami, mostkami, a efekty mojej tajemnej wędrówki zamieszczę na stronie o Wenecji.



Obrazek



Obrazek



Obrazek

--
O Lwowie


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 17 maja 2009

Lyon


© green308 - Fotolia.com
Znudził Ci się Paryż? Jedź do Lyon'u
autorem artykułu jest Arkadiusz Wolnik
Lyon jawi się turystom jako miasto o niewiarygodnej dynamice. Wielojęzyczny tłum zapełnia liczne bary i odważne inwestycje urbanistyczne zmieniają jego oblicze, zazwyczaj ze szczęśliwym skutkiem. Lyon to także ważny ośrodek akademicki i kulturalny. Spodoba się również miłośnikom zabytków: niemal całe centrum znalazło się pod ścisłą ochroną i figuruje na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO, jako perełka architektury minionych epok.
Pierwsze ślady osadnictwa na terenie dziś zajmowanym przez Lyon pochodzą z IV w. p.n.e. ale swą świetność zawdzięcza rzymianom. Wznosili oni tu najświetniejsze budowle, jak pałac, teatr, koszary, świątynię Jupitera, odeon i cyrk. Miasto stało się jednym z większych miast cesarstwa i stolicą prowincji, co potwierdza imponujący system akweduktów sprowadzający wodę z odległości 75 km (z Monts d’Or, Lyonnais, Brévenne i Gier). Odwiedzali je kolejni cesarze, wznosząc kolejne budowle i organizując igrzyska. Jednakże wkrótce miasto miało podzielić smutny los rozsypującego się imperium. Przez wieki pozostało omijaną i prowincjonalną miejscowością.
Dopiero Napoleon pomógł dźwignąć się miastu z kryzysu, składając gigantyczne zamówienia lyońskim warsztatom tkackim na dekorację m.in. Wersalu oraz zakładając filie Banku Narodowego. W XIX wieku Lyon stał się centrum uniwersyteckim i prawdziwą kolebką wynalazców. Tu wyprodukowano pierwszą maszynę do szycia, wynaleziono kwas siarkowy wraz z wieloma jego zastosowaniami. Tu narodziło się kino, tutaj też Amper dokonał wielu odkryć fizycznych – przede wszystkim w dziedzinie elektromagnetyzmu.
Co zwiedzać

Wzgórze Fourviere

Na tym wzgórzu powstał Lyon – to ono, od I w. p.n.e. pod nazwą Forum Vertus stanowiło główną część kolonii rzymskiej Lugdunum. Dziś na samym szczycie, w miejscu zburzonego w 840 r. rzymskiego forum, stoi bazylika Marii Panny z Fourviere, zbudowana w latach 1872–1896 jako wyraz wdzięczności mieszkańców za oszczędzenie mu okropieństw wojny z Prusami. W dawnych zabudowaniach klasztoru jezuitów mieści się natomiast Muzeum Fourviere, które udostępnia kolekcję przedmiotów liturgicznych, wota i dokumentację dotyczącą budowy bazyliki. Obowiązkowo też trzeba zajrzeć do parku archeologicznego Fourviere, który powstawał przez niemal 45 lat, dzięki prowadzonym w tym miejscu pracom archeologicznym. Obejmuje on kilka hektarów wykopalisk odsłaniających ruiny teatru i odeonu, term, końcowe arkady akweduktu i jeden budynek, którego identyfikacja przysparza jeszcze naukowcom trudności. Tuż obok warto odwiedzić niewielki teatr, najstarszy z zachowanych we Francji, zawierający rekonstrukcje marmurowej posadzki i świetnie zachowaną maszynerię służącą do opuszczania kurtyny. Na wzgórzu mieści się także muzeum Cywilizacji Galo-Rzymskiej, szczycące się jedną z najpiękniejszych we Francji kolekcji pamiątek przełomu czasów rzymskich i chrześcijaństwa.
Stary Lyon
Stary Lyon najlepiej odkrywać podczas niespiesznej przechadzki wąskimi uliczkami, przy których zachowało się kilkaset zabytkowych kamieniczek. Najstarsze z nich są w stylu późnogotyckim, najpiękniejsze w stylu włoskiego renesansu, późniejsze zdradzające wyraźny wpływ zbliżającego się klasycyzmu. Zwiedzanie traboules, tajemnych przejść, korytarzy i schodów łączących ulice i budynki Starego Lyonu, prowadzących na piękne dziedzińce, które powstały z braku miejsca na ulice z prawdziwego zdarzenia to ponoć najlepszą przygoda dla turysty.

Najstarszym i najważniejszym zabytkiem Starego Lyonu jest katedra św. Jana Chrzciciela. Stanowi świadectwo ewolucji architektury sakralnej oraz religijnych dziejów miasta – powstawała bowiem przez ponad 400 lat. Fasada zwraca uwagę misternymi płaskorzeźbami w lukach trzech portali przedstawiającymi 300 scen biblijnych, historycznych i alegorycznych. Ciekawostką jest mieszczący się we wnętrzu, pięknie zdobiony XIV-wieczny zegar astronomiczny. Pokazuje on dokładną godzinę, mimo założenia, według stanu ówczesnej wiedzy, że to Słońce krąży wokół Ziemi.
Dzielnica Presqu’île
Dzielnica rozciągająca się między Rodanem a Saoną była zamieszkana już przez zamożnych Rzymian jako wyspa Canabae. W średniowieczu natomiast skupiała życie klasztorne, a w XVI w. handel i rzemiosło. Każdy z tych okresów wywarł niezatarte, ale piękne piętno na jej dzisiejszym wizerunku. Zwiedzanie Presqu’île warto zacząć od place Terreaux, przepięknie oświetlonego wieczorem, w dzień niezwykle chętnie odwiedzanego przez turystów. Trzeba pamiętać, że to na tym dziś tak pięknym placu, stała szubienica służąca najpierw kardynałowi Richelieu, a później zwolennikom rewolucji za argument polityczny. Na szczęście dziś na jego środku wznosi się dumnie się fontanna projektu Bartholdiego (autora m.in. Statuy Wolności i lwa z Belfort) przedstawiająca cztery rozpędzone rumaki symbolizujące cztery rzeki podążające ku Morzu Śródziemnemu.
Na południowej ścianie placu mieści się pałac św. Piotra, niegdyś opactwo Benedyktynów, a dziś piękne i bogate Muzeum Sztuk Pięknych zwane Małym Luwrem. Nieco dalej rozciąga się niewielki place Antonin Poncet, zwany też place de la Comedie, ponieważ tu właśnie znajdował się główny miejski teatr. Dziś ten XIX-wieczny budynek, odrestaurowany i odważnie przebudowany przez Jeana Nouvel, zajmuje lyońska Opera Narodowa.

--
Tanie loty do Lyonu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 14 maja 2009

Marsylia



Nadszedł czas, by poznać Marsylię.
autorem artykułu jest Arkadiusz Wolnik
Dziś, uznawana za najbardziej kosmopolityczne miasto we Francji, Marsylia, to druga pod względem liczby mieszkańców aglomeracja kraju, która swoje znaczenie zawdzięcza przede wszystkim liczącemu prawie dwa i pół tysiąca lat portowi. Marsylia to dziś blisko półtora miliona mieszkańców. To miasto niezwykle barwne – i to pod wieloma względami. Mimo iż położona w sercu Prowansji, stanowi tak ogromny tygiel ras i narodowości, że z coraz większym trudem przychodzi nazywać Marsylię nie tylko miastem prowansalskim ale nawet francuskim. Całe dzielnice zamieszkują kolorowi imigranci, głównie z krajów Afryki Północnej i Czarnej Afryki, a także emigranci z lat 50. i 60.: Hiszpanie, Portugalczycy czy zadomowieni na dobre Grecy.
Marsylia założona została jako kolonia grecka przez przybyszów z miasta Fokai w Azji Mniejszej w 600 r. p.n.e. pod nazwą Massalia. Była pierwszym greckim państwem-miastem na obszarze Europy Zachodniej. Po podboju rzymskim stała się jednym z najważniejszych portów imperium. To właśnie portowi zawdzięcza swoje znaczenie na przestrzeni wieków. Za panowania Karola Wielkiego obdarowane licznymi przywilejami miasto, stało się w średniowieczu głównym francuskim portem handlowym. I jak zwykle bywa, główny czynnik rozwoju miasta był nie raz przyczyną kłopotów. To tu w 1347 r. po raz pierwszy pojawiła się zaraza „czarnej śmierci” rozprzestrzeniając się w Europie Zachodniej. To do tego portu niemal 400 lat później przywieziono najbardziej tragiczną w dziejach zarazę z Syrii, w wyniku której zmarła połowa mieszkańców Marsylii.
Marsylia to jedno z najważniejszych historycznie miast Francji. To tutaj niezwykle entuzjastycznie przyjęto wiadomość o wybuchu rewolucji francuskiej i to stąd wyruszył do Paryża batalion, ze słynną z pieśnią na ustach – Marsylianką. Śpiewany przez żołnierzy ówczesny hymn armii nadreńskiej, wkrótce stał się hymnem narodowym Francji.
Co zwiedzać w Marsylii:
Port
Okolice starego portu w Marsylii to obowiązkowy punkt na trasie każdego turysty odwiedzającego miasto. Wystarczy przypomnieć, że statki zawijają tam już od dwudziestu sześciu stuleci. Mimo iż doki przeładunkowe zostały w 1840 r przeniesione na północ, na teren Joliette, to stary port funkcjonuje nadal jako port rybacki i przystań promów kursujących do zamku If. Wejścia do portu strzegą dawne umocnienia: Fort św. Mikołaja i Fort św. Jana. Obie budowle zostały wzniesione w XIII w. przez zakon szpitalników z Jerozolimy. Dzielnica portowa to także setki tawern, restauracji z lokalnymi specjałami – przede wszystkim potrawami z owoców morza i barów. Ale to także dzielnica, której Marsylia zawdzięcza niezbyt pochlebne opinie. Po zmroku warto tutaj poruszać się i zachowywać ze szczególną ostrożnością.
Bazylika Notre-Dame
Przepiękna bazylika zdobiona warstwami kolorowych marmurów, ściennymi malowidłami i złoceniami została wzniesiona w latach 1853-1864. Dzwonnicę wieńczy dziesięciometrowa złocona statua Matki Boskiej. Od strony północnej na fasadzie widoczne są ślady po pociskach z okresu walk o wyzwolenie Marsylii w 1944 r. Z wysokości zbudowanej w stylu bizantyjskim, olbrzymiej bazyliki Notre-Dame-de-la-Garde, położonej w najwyższym punkcie miasta (162 m) można podziwiać piękna panoramę miasta.
Cité Radieuse
Cité Radieuse, czyli tzw. „blok marsylski”, to ogromny betonowy blok mieszkalny projektu Le Corbusiera. Bez wątpienia stanowi jedno z najbardziej kontrowersyjnych dzieł nowoczesnej architektury.
Zamek If
Na skalistej wysepce If, położonej w odległości 3,5 km od wejścia do portu w Marsylii wznosi się otoczony umocnieniami z XVII w, a zbudowany sto lat wcześniej zamek o nazwie Château d’If. Pełniąca funkcje więzienia budowla zyskała ponura sławę dzięki popularnej powieści Dumasa pod tytułem: Hrabia Monte Christo. Umieszczano tu więźniów politycznych i setki protestantów, z których wielu zginęło w tutejszych lochach. W tej byłej fortecy więziono też bohatera rewolucji Mirabeau, rewolucjonistów z 1848 r i komunardów 1871 r.

--
Tanie loty do Marsylii


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 13 maja 2009

grenoble

Poznaj uroki Grenoble

autorem artykułu jest Arkadiusz Wolnik
Przepięknie położone w południowo-wschodniej Francji Grenoble to ponoć duchowa i ekonomiczna stolica Alp Francuskich. Leżące u podnóża gór Chartreuse, pasma Vercors i piętrzących się na wschodzie Alp to idealne miejsce dla wielbicieli białych sportów oraz raj dla amatorów wycieczek górskich i uprawiania wspinaczki. Sport ten jest tu bardzo rozpowszechniony, więc wybór ściany jest naprawdę ogromny. Ale oczywiście najpopularniejszym z uprawianych tu sportów jest jednak narciarstwo. Doskonałe trasy zjazdowe i krajobraz, który każdemu zapada w pamięć – o walorach sportowych miasta niech świadczy fakt, że już w 1968 roku odbyły się tu X Zimowe Igrzyska Olimpijskie.
Grenoble uznane jest za jedno z najprężniejszych miast w całej Europie. Zróżnicowana architektura, szerokie bulwary, liczne sklepy i wykwintne restauracje czynią z Grenoble świetne miejsce na spędzenie kilku dni w wielkomiejskiej atmosferze. Mimo to trzeba pamiętać, że to miasto przemysłowe. Już w W XIX wieku działały tu kopalnie, przemysł papierniczy, metalurgiczny i cementownie. Obecnie Grenoble jest środkiem przemysłu elektronicznego i chemicznego oraz miejscem badań nuklearnych i nanotechnologii. Pełni także funkcję największego w kraju ośrodka uniwersyteckiego i naukowego. Mieszczą się tu trzy uniwersytety, politechnika i szkoła zarządzania. W uczelniach tych kształci się ponad 60.000 studentów.
Grenoble to nie tylko piękne położenie, ale także ciekawa oferta kulturalna, ciekawe muzea i bogate życie nocne.
Co zwiedzać:
Bastylia
Położony na zboczach gór niezdobyty fort, który miał decydujące znacznie strategiczne dla całego rejonu to wizytówka miasta. Budowę Bastylii rozpoczął w XVI wieku księże Lesdiguières, ale jej rozbudowa trwała niemal stale aż do połowy wieku XIX. Rok rocznie fort odwiedza ponad pół miliona turystów. Większość z nich dostaje się do Bastylii jadąc najstarszą we Francji kolejką linową, która jest równie słynna jak sam zabytek. Od 1934 roku kiedy została uruchomiona, działa nieprzerwanie i przewiozła na szczyt ponad 12 milionów ludzi.
Stare Miasto
Centralnymi punktami miasta są Plac Grenette oraz Plac Św. Andrzeja. To przy nich mieszczą się najbardziej godne polecenia zabytki - przede wszystkim katedra Notre Dame z XII wieku, kościół Saint Laurent z XI wieku zbudowany przez pierwszych chrześcijan, XII wieczny kościół Św. Andrzeja oraz XI wieczny Pałac Sprawiedliwości. Najciekawsza jednak jest starówka z Placem Notre Dame, biorąca początek na starej, imponującej fortyfikacji – Bastylii, z której roztacza się przepiękna panorama na miasto oraz góry, z Mont Blanc w tle. Starówka jest miejscem najciekawszych sklepów i pubów. Wzdłuż rzeki wiedzie promenada.
Muzea
Grenoble słynie z kolekcji dzieł współczesnych. Będąc w mieście trzeba odwiedzić Muzeum Regionalne i Miejskie oraz przede wszystkim Muzeum de Peinture et de Sculpture. Posiada ono zaraz po Paryżu, jedne z najbogatszych zbiorów sztuki współczesnej we Francji. W Grenoble urodził się francuski pisarz i romantyk, Stendhal. Jedno z tutejszych muzeów jest poświęcone jego osobie i nosi jego imię - Muzeum Stendhala. Warto także zwiedzić bogate Muzeum Historii Naturalnej.
Ogród Delfinów
Ogród spacerowy położony nad rzeką Isere, u stóp wzgórza Bastylii. Oferuje piękne widoki na skalne zerwy dominującego nad nim od wschodu fortu Rabot. W dolnej części można podziwiać wykonany z brązu posąg konny Philis de La Charce, na poły legendarnej przywódczyni zbrojnego oporu mieszkańców Delfinatu przeciw najazdowi sabaudzkiemu w 1692 r., dłuta paryskiego rzeźbiarza Daniela Campagne'a.

--
Tanie loty do Grenoble


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 12 maja 2009

Irlandia

Parę słów o Irlandii
autorem artykułu jest Arkadiusz Wolnik
zdjęcia z wenecji tutaj
Irlandia to kraj starożytnych ruin, szarego nieba i szmaragdowych łąk. To kraina skalistych urwisk, wysp, gór, jezior, torfowisk ale i ultra nowoczesnych miast, zbudowanych na ziemi przepełnionej historią.
Republika Irlandii zajmuje niemal całą wyspę Irlandia, znanej również pod nazwą Eire lub też czasami zwana Szmaragdową Wyspą. Ta nazwa pochodzi właśnie od unikalnego koloru pól i łąk, które swoją świeżość i piękną zieleń zawdzięczają ciepłym deszczom znad Oceanu Atlantyckiego.
Historia Irlandii sięga ok 400 p.n.e. Wtedy zaczęli tu przybywać z kontynentu europejskiego Celtowie. Ale już 6000 tys. lat wcześniej mieszkali tu pierwsi ludzie. Najbardziej burzliwa jest jednak współczesna historia kraju, której ślady widać do dzisiejszego dnia. W wielu miejscach nie ucichły jeszcze echa zamieszek między katolikami a protestantami z lat dwudziestych (wtedy też powstała IRA - Irlandzka Armia Republikańska), co doprowadziło do uzyskania całkowitej niezależności od Wielkiej Brytanii w 1949 r. Pokój trwał krótko i już w końcu lat 60 rozpoczęła się wojnę domową między IRA a protestanckimi lojalistami rządu brytyjskiego. Dopiero rok 1994 dał kres przemocy i zamachów terrorystycznych a od momentu przystąpienia Irlandii do Unii Europejskiej, stała się ona najbardziej dynamiczną i najszybciej rozwijającą się gospodarką Europy.
Z krajem zielonej koniczyny kojarzy się dzisiaj przede wszystkim ciemne piwo Guinness i tradycyjna irlandzka whisky – wbrew powszechnemu przekonaniu ten szlachetny trunek pochodzi właśnie z Irlandii. Klimat zielonej wyspy sprzyja także całorocznej hodowli bydła – pasące się niemal na każdym kroku, długowłose irlandzkie krowy to już nieodzowny element krajobrazu.
Ale Irlandia to przede wszystkim turystyka. Podróżnych przyciąga tu przyjazny - choć mokry klimat, niesamowite krajobrazy, historyczne miejsca a także duch nowoczesnych miast takich jak Dublin – centrum kulturalne pełne wspaniałych teatrów, kin, nocnych klubów i dyskotek. Miasta Irlandii mają swój specyficzny urok, który tworzą osławione „irlandzkie puby” w których często pobrzmiewa tradycyjna muzyka.
Kiedy jechać
Główny sezon turystyczny przypada w Irlandii na miesiące letnie. Irlandzkie lato ze słonecznymi i długimi dniami to bezsprzecznie najlepszy okres na lot na wyspę. To wtedy odbywają się różne festiwale i koncerty, niemal wszystkie puby i restauracje są otwarte znacznie dłużej. Latem też udostępnione są zwiedzającym wszystkie atrakcje turystyczne – zamki, muzea itp. Oczywiście w Dublinie zawsze jest szczyt sezonu.
Wiosna i jesień to również dobry czas na wizytę w Irlandii. Pogoda jest z reguły dobra i nie ma już tłumów turystów. Po za Dublinem, zima w Irlandii to przerwa dla ruchu turystycznego. Oczywiście można wtedy szukać ciekawych turystycznie miejsc – w tym okresie szczególnie tanich, ale większość sezonowych hoteli, restauracji czy atrakcyjnych turystycznie miejsc jest w okresie od połowy listopada do połowy marca zamknięta.
Podróżowanie po Irlandii
Publiczny transport w Irlandii czyli autobusy i pociągi, jest dobry pod warunkiem, że podróżuje się powiedzmy z Dublina do Cork lub Galway. Poruszanie się po reszcie kraju już nie jest tak łatwe. Nie mniej jednak największy w kraju przewoźnik autobusowy, Bus Eireann oraz duża liczna prywatnych linii autobusowych zapewniają dobre połączenia między największymi miastami Irlandii. I co najważniejsze – są tańsze niż kolej. Dobrą opcją może być także wynajęcie samochodu – przy lotniskach nie brakuje firm zajmujących się wynajmem. Większość z nich to przedstawicielstwa koncernów międzynarodowych, więc sprawdzonych. Jeśli zależy nam na czasie można skorzystać z bogatej oferty tanich linii lotniczych. Przykładowo Aer Arann lata na trasie Dublin - Cork, Galway, Donegal, Kerry i Sligo. Podobnie Ryanair.

--
Tanie loty do Irlandii


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 8 maja 2009

Raj dla turystów?


Prosto z raju
autorem artykułu jest Marek Bemben
Lotnisko wybudowano na zrekultywowanej rafie koralowej nieopodal miasta o niespotykanej nazwie - Faa’a (Polinezja Francuska). Stąd na cztery kontynenty odlatują błękitne Airbusy z logo Air Tahiti Nui.
Perła do biletu
W tym roku linia hucznie świętuje jubileusz dziesięciolecia. Pomimo, iż kompania lotnicza powstała w 1996 roku, pierwszy samolot wystartował dwa lata później - 20 listopada 1998 roku. Był to Airbus A340, który odbył przelot na trasie Papeete-Los Angeles. Z okazji święta każdy z pasażerów lecących właśnie 20 listopada otrzymał najprawdziwszą perłę. Tak kosztowne upominki ufundował Robert Wan – multimiliarder z Polinezji Francuskiej nazywany „królem pereł”, a będący jednocześnie jednym z udziałowców linii. -Tahitańska perła jest symbolem piękna i ciągłego doskonalenia. W ten sposób dziękujemy naszym pasażerom i chcemy aby na zawsze zapamiętali czas spędzony na Tahiti – mówi Craig Lee, przedstawiciel linii w Australii.

Air Tahiti Nui ma siedzibę w Papeete, stolicy Polinezji Francuskiej. Bazą jest międzynarodowy port lotniczy Faa’a. Górzyste tereny archipelagu sprawiły, iż lotnisko zbudowano na zrekultywowanej rafie koralowej. Dysponuje ono jednym pasem o długości 3463 metrów. Szczyci się mianem jednego z najpiękniej położonych portów lotniczych na kuli ziemskiej, tak mówią turyści którzy w tym miejscu rozpoczynają swoje wczasy w Polinezji.
Mówią po japońsku
Kontrolny pakiet akcji Air Tahiti Nui (61,7 procent) posiada samorząd lokalny, resztę - drobni inwestorzy. Firma zatrudnia niemal 900 pracowników. Załogi są bardzo doświadczone - kapitanowie mają powyżej 10 tysięcy godzin tzw. nalotu, czyli czasu spędzonego w powietrzu. Ciekawostką jest, iż personel pokładowy obsługujący trasę do Tokyo, włada biegle językiem japońskim. Oprócz stolicy kraju kwitnącej wiśni, linia zapewnia połączenia do Auckland, Los Angeles, Nowego Jorku, Sydney i Paryża. Nieprzerwanie od 2003 roku użytkownicy portalu airlinequality.com przyznają Air Tahiti Nui prestiżowe wyróżnienie dla najlepszej linii lotniczej regionu Pacyfiku. Doceniany jest również personel pokładowy, którego od 5 lat określa się mianem niedościgłego dla konkurencyjnych przewoźników.
Z kręgów zarządu nie dochodzą głosy, aby aktualny kryzys w branży lotniczej w poważny sposób zaważył na funkcjonowaniu linii. Radzi sobie ona nadzwyczaj dobrze. Oczywiście podwyżki cen paliw wpłynęły na podniesienie kosztów funkcjonowania linii, jednak nikt nie mówi o znaczącej redukcji liczby lotów, bądź całkowitym uziemianiu maszyn.
Wpływ na tak dobrą kondycję ma na pewno fakt, iż Air Tahiti Nui zaliczana jest do przewoźników ekskluzywnych. Ma to odzwierciedlenie w cenach biletów, które do najniższych nie należą, choć zdarzają się ciekawe promocje.
Business jak z gumy
We wrześniu Christian Vernaudon, nowowybrany prezydent firmy, ogłosił długoletnią strategię rozwoju. W przyszłym roku zaplanowano gruntowną modernizację aktualnej floty, tak aby przynosiła jeszcze wyższe dochody. Założono między innymi powiększenie klasy business z dotychczasowych sześciu miejsc do trzydziestu. Przed 2016 rokiem przewiduje się wymianę wszystkich maszyn na nowe. Cały czas uatrakcyjniany jest ponadto program lojalnościowy Club Tiare.
Linia operuje aktualnie pięcioma 294-miejscowymi samolotami typu Airbus A340-313 ochrzczonymi nazwami polinezyjskich atoli: Bora-Bora, Moorea, Rangiroa, Nuku Hiva i Mangareva. Najstarsza maszyna wyprodukowana została w 2001 roku, najmłodsza zaś ma 3 lata. Wszystkie posiadają układ siedzeń 2-4-2 i silniki CFM56 produkcji General Electric.
Zdaniem przedstawicieli zarządu stosunkowe nowe samoloty pozwalają znacząco zredukować koszta paliwa.
Linia stara się umacniać wizerunek marketingowy związany z urokami Tahiti, m.in. personel pokładowy ubiera charakterystyczne stroje kojarzące się z regionem południowego Pacyfiku, a na pokładzie serwowane są lokalne przysmaki, z kolei z głośników sączy się polinezyjska muzyka etniczna. Poszczególne klasy otrzymały nazwy miejscowych pereł - klasa biznes to Poerava, ekonomiczna zaś - Moana. Linia obsługuje też połączenia czarterowe związane z obsługą ofert last minute na Polinezję.
Samolot z tiarą
Charakterystyczne logo Air Tahiti Nui to biała tiara - narodowy kwiat Polinezji Francuskiej. To właśnie on bywa wplatany we włosy przez miejscowe kobiety, tak jak to prezentował Paul Gauguin na swych obrazach. Często bywa, iż kwiat wręczany jest na pokładzie wszystkim pasażerom. We włosach ma go również każda ze stewardess.

Ciekawostką jest, iż pomimo że Airbusy A340 wyposażone są w monitory znajdujące się w oparciu każdego fotela, zawsze demonstrację zasad bezpieczeństwa prezentuje personel pokładowy w tradycyjny sposób.
Jeśli chodzi o pełną nazwę to „Nui”, w językach wywodzących się z Polinezji, znaczy duży, obfity, ważny. Przydomek ów dodano, aby odróżnić dwie miejscowe linie. Air Tahiti operuje bowiem wyłącznie na trasach krajowych.

Nie wszystko wygląda jednak różowo. W czerwcu 2007 roku gazeta „Sydney Morning Herald” doniosła, iż 30 członków personelu pokładowego linii Air Tahiti Nui zostało oskarżonych o przemyt narkotyków do Polinezji Francuskiej.

--
Autor Marek Bemben, wytrawny podróżnik i turysta, poleca LAST MINUTE


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 6 maja 2009

Paryż


zdjęcia z Itali tutaj
Zwiedzamy Paryż
autorem artykułu jest Arkadiusz Wolnik
Luwr
Luwru (Louvre) – najbardziej dostojny z paryskich pałaców, mieszczący największe muzeum sztuki na świecie, po ostatnich rozbudowach nazywany najczęściej Le Grand Louvre (Wielki Luwr). Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest potężna szklana piramida, przez którą prowadzi obecnie główne wejście do muzeum. Wraz z otoczeniem stanowi ona efekt spektakularnej przebudowy przeprowadzonej w latach 80 i 90 – połączyła ona nowoczesność i technologię z tradycją i historią. Luwr przez długie lata był wzorem dla architektów. Uchodzi za jeden z najpiękniejszych przejawów stylu francuskiego, nazywanego niekiedy stylem Ludwika XIV. Dziś to największe muzeum świata. Tu mieszczą się unikalne dzieła starożytności – Mezopotamii, Syrii, Egiptu, antyki greckie, etruskie i rzymskie. To tu kusi uśmiechem chyba najbardziej znany na świecie obraz – „Mona Lisa” Leonarda DaVinci.
Place de l’Etoile i Łuk Triumfalny
Na środku zamykającego trakt Pól Elizejskich place de l’Étoile, oficjalnie noszącego nazwę place du Général de Gaulle stoi jedna z największych i najbardziej znanych budowli Paryża – Łuk Triumfalny. Konstrukcja powstała z inicjatywy Napoleona po zwycięstwie pod Austerlitz w 1805 r. Prace trwały długo i z przerwami – ostatecznie monument ukończono za rządów Ludwika Filipa w 1836 r., a 15 grudnia 1840 r. przejechał pod nim kondukt żałobny cesarza, którego prochy właśnie wtedy sprowadzono z Wyspy św. Heleny.
Pokryta bogatą dekoracją rzeźbiarską konstrukcja ma 49 m wysokości, 45 m szerokości i 16 m głębokości. Ciekawostką jest 30 tarcz z nazwami miejscowości, w których Napoleon toczył zwycięskie bitwy oraz lista 128 miejscowości, gdzie rozgrywane były bitwy z czasów rewolucji i Napoleona i nazwisk 660 marszałków i generałów Wielkiej Armii umieszczona na wewnętrznych ścianach łuku. Warto tu odnaleźć Pułtusk, Ostrołękę, Heilsberg (Lidzbark Warmiński) i Danzig (Gdańsk) oraz nazwiska generałów Poniatowskiego, Dąbrowskiego, Zajączka (tu jako Zayonschek), Kniaziewicza, Chłopickiego (Klopisky), Sułkowskiego i Łazowskiego.
Katedra Notre-Dame
Katedra Notre Dame jest prawdopodobnie najbardziej popularną budowlą stylu francuskiego gotyku. Jej budowę rozpoczęto z inicjatywy biskupa Paryża Maurice’a de Sully’ego w 1163 r., a ukończono ponad 200 lat później. Katedrę wzniesiono na wyspie na Sekwanie, zwanej Île de la Cité, na śladach po dwóch kościołach powstałych jeszcze w IX w. Katedra ma 130 metrów długości, 48 metrów szerokości, wysokość sklepienia w głównej nawie przekracza 35 metrów. Iglica z drzewa obitego ołowianą blachą ma 40 metrów wysokości. Na wykonanie jej sklepienia użyto 1300 dębów. Fasadę Katedry tworzą dwie wieże, mające 70 metrów wysokości. Ważnym elementem Notre Dame są witraże i rozety, zwłaszcza olbrzymia rozeta północna mieniąca się tysiącem barw, co ukazuje niezapomnianą grę świateł. Ogrom wnętrza tonuje nieco panujący zazwyczaj półmrok, ale warto pamiętać, że katedra może pomieścić ok. 9 tys. wiernych.
Wieża Eiffla
Wieża Eiffla powstała dla uświetnienia Wystawy Światowej zorganizowanej w Paryżu w 1889 r., a zarazem – dla uczczenia stulecia Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Pomysłodawcą ażurowej konstrukcji był współpracownik Eiffla, Maurice Koechlin – chodziło o to, by smukła wieża stawiała jak najmniejszy opór podmuchom wiatru, a poza tym miała to być budowla tymczasowa. W chwili otwarcia wieża była najwyższym budynkiem świata (prymat straciła w 1931 r., kiedy wybudowano w Nowym Jorku Empire State Building). W 1957 r. nadbudowano jeszcze 20-metrową iglicę, zawierającą urządzenia telewizyjne. Od początku jedną z atrakcji wieży był wspaniały widok z trzech platform widokowych, na które można było albo wejść schodami, albo wjechać windą (do dziś sprawny jest mechanizm windy hydraulicznej z 1889 r. podnoszący windę z drugiego na trzeci poziom).
Montmartre i okolice
Na Montmartrze, jednej z najbardziej znanych dzielnic Paryża, miesza się historia i nowoczesność, wspomnienia XIX-wiecznej cyganerii artystycznej i dalekie echa męczeństwa średniowiecznych kapłanów. Przed laty ludność Montmartre’u dostarczała paryżanom taniego wina i mąki uzyskiwanej w licznych młynach – na wzgórzu pracowało przeszło 30 wiatraków (to do dziś symbol najbardziej znanego na świecie kabaretu – Moulin Rouge). A dziś Montmartr to dzielnica rozrywki i od zawsze dzielnica artystów. Mieszkali tu m.in. Picasso i Modigliani. W historię Montmartre’u wpisali się także m.in. Vincent van Gogh, Henri Toulouse-Lautrec, Claude Monet, Paul Cézanne, Salvator Dali. Z Montmartrem związani byli Charles Baudelaire, Guy de Maupassant, Emil Zola i Henry Miller.
Centrum Pompidou
Centrum Pompidou to jedno z najbardziej reprezentatywnych muzeów sztuki nowoczesnej na świecie, zwane także Centre Beaubourg. Mieści się w jednym z najlepiej rozpoznawanych budynków na świecie,który ponoć szokuje nawet gorących entuzjastów nurtu technicystycznego postmodernizmu. Budynek o konstrukcji ze szkła i stali opleciony jest bowiek kilometrami kolorowych rur, galerii i schodów. Wszystkie systemy funkcjonalne: komunikacyjne, zaopatrzeniowe, hydrauliczne, wywietrzniki – umieszczono bowiem na zewnątrz i stanowią element elewacji.

Główną część Centre Pompidou stanowi Musée National d’Art Moderne. Zbiory muzeum liczą ponad 56 tys. dzieł, a stale prezentowanych jest ok. 1300 prac. Centrum często organizuje wystawy zmienne, poświęcone sztuce współczesnej poszczególnych krajów, głównym artystom współczesnym i nurtom w twórczości artystycznej.

--
Tanie loty do Paryża


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 5 maja 2009

Francja na wakacje


Wakacje we Francji
autorem artykułu jest Rajmund Frondzynkowiak

Nie masz planu jak spędzić wakacje? Nie masz czasu siedzieć i zestawiać ze sobą godzinami cen i sprawdzać jak wycieczki są najtańsze? Boli Cię głowa gdy tylko myślisz jak dostać się z dworca do hotelu? Przerażają Cię takie nazwy miast jak Paryż, Marsylia, Madryt, Rzym, Lisbona, Lyon, Amsterdam, Oslo, Sztokholm, Ateny? W takim wypadku zostań w domu i nigdzie nie jedź! Wakacje we Francji mogą być męczące ale tylko dla tych którzy omijają wycieczki i nie lubią tłoku. Są tacy ludzie? Gdy chcesz wynająć hotel i siedzieć w pokoju i z okna oglądać Paryż to raczej nie wydawaj tyle pieniędzy na wczasy we Francji poprostu kup sobie zdjęcie Paryża i zamiast wycieczki ogdlądaj je. Jednak wycieczki do Francji są o wiele bardziej ciekawe. Francja to przede wszystkim ciekawostki, piękna pogoda, pogodni mieszkańcy, dla innych Francja to z kolei praca, jednak to nie praca będzie nas tu zajmować. To Wakacje we Francji są dla nas istotne i to na wczasy i wycieczki poświęcimy swój czas. Wczasy można spędzać w innym kraju niż Francja ale po co? We Francji są zabytki, są i hotele jak i inne wycieczki z którymi możemy się zaprzyjaźnić. Wczasy we Francji ludzie odbywali od dawien dawna, na początku zjeżdzali tam francuzi których można by nazwać turystami we własnym kraju, ponieważ obywali wczasy we Francji. Słowo wycieczki Francja poznała dopiero w późniejszym czasie, gdy doceniając walory piękna natury zaczęli tam przybywać europejscy artyści. Takie artystyczne wakacje we Francji przerodziły się w wiele pięknych i klasycznych obrazów. Dzisiaj Wakacje we Francji może nie działają aż tak inspirująco na turystów, a w miejsce płótna w ich rękach znajduje się np. mapa Paryża to na wycieczki Francja ciągle reaguje optymistycznie. Wczasy we Francji i wycieczki Francja zamienia na duży zysk, zarabia na nich ogromne pieniądze - takie ciekawostki Francja odkrywa co roku w raporcie o zyskach. Inne zyskiprzychody to np. podatki, praca we Francji czy wynajęty Hotel w mieście Paryż zapewniają duże przychody. Wczasy we Francji do tego stopnia beztroskie dla odwiedzających są bardzo aktywną sferą życia ludzi te wycieczki czy wakacje we Francji organizujących. Francja to nie tylko lazurowe wybrzeże ,które będzie nas kosztować krocie, wakacje we Francji można odbyć też po wiele mniejszych kosztach, takie Wakacje we Francji, często jako oferty last minute sprawiają, że wycieczki Francja przyjmuje coraz większe. Wczasy we Francji nie zmuszają nas by je spędzać w takim mało oryginalnym miejscu jak hotel w mieście Paryż. Mapa Paryża pokaże nam szereg miejsc idealnych do zamieszkania po tańszych kosztach. Na szczęście jakie ciekawostki Francja da nam poznać nie zależy tylko od wielkości naszych portfeli ale od tego czy nasze szare komórki nie wyjechały na wczasy na Bahama. Dzieje się tak dlatego, że Francja to zabytki, a zabytki to wysilona praca dla naszych szarych komórek, dbając o ich formę zaplanujmy mądrze wycieczki Francja będzie dumna.
Każdy gospodarz chciałby ujrzeć odblask zainteresowania w oczach gościa. Nawet jeśli to "tylko" wczasy we Francji. Wakacje we Francji wcale nie muszą być, a nawet nie powinny być nudne. No chyba że jedziemy na Lazurowe Wybrzeże, tam Francja zabytki nieszczególnie posiada, a wycieczki przeważnie zaczynają i kończą się pod górą olejku do opalania na plaży. Co lepsze - Hotel i Paryż czy Lazurowe Wybrzeże i bycie żywą patelnią? Wczasy we Francji mogą być męczące, Wakacje dla szarych komórek nie wymagają wycieczki do Francji, ani słońca bo co nam po zabrązowionych szarych komórkach.

Fotolia


--
MC
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 1 maja 2009

Blogi o podobnej tematyce

  • Zabytki Pragi - Hradczany i okolica Zamek Praski (Pražský hrad) – Praha 1, www.hrad.cz Zamek Praski stanowi ważny symbol czeskiej państwowości od ponad tysiąca lat. Założo...
  • Dolina Chochołowska - Dolina Chochołowska - piękna i największa Autor: *Adam Karnowski* Dolina Chochołowska jest największą i najdłuższą doliną Tatr Zachodnich. Nazwa jej wywo...
  • Trening koni - Trening koni Autor: *BorowaGFX* Marzysz o trenowaniu koni? Chcesz zostać instruktorem jazdy konnej? Zapoznaj się z garścią cennych porad, które ułatwią C...
  • Tokio - Tokio – pełna zabytków stolica Japonii Autor: *Artelis - Artykuły Specjalne* Japonia to kraj, który przyciąga co roku miliony turystów z całego świata. T...
  • Warsaw - Polish capital of Warsaw - a city that has been completely wiped out from the face of the earth after the fall of the Warsaw Uprising by the Germans. These...
  • Wenecja - Wszystkie kolory Wenecji. Autor: *Maciej Łukomski* Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie jak Wenecja. To miasto mostów, karnawału i zakochanych. Ni...
  • Strona o Budapeszcie - Budapeszt – stolica Węgier jest miastem pełnym ciekawych zabytków, muzeów, historycznie często obleganym, zdobywanym przez Turków, dlatego można tam spotka...
  • Ciekawa strona o Lwowie - Strona lwow.infotab.pl powstała w 2004 r. po podróży do Lwowa. Lwów to dawne polskie miasto, dzisiaj należące do Ukrainy. Mieszka tam nadal mnóstwo Polaków...